Kraków na weekend. Ze Szczecina? Brzmi trochę jak wyzwanie. Przecież do Krakowa, ze Szczecina, to jest wyprawa na drugi koniec Polski! A jednak, jest to jak najbardziej wykonalne! Zapraszam do Krakowa – subiektywnie.
Do Krakowa ze Szczecina
Uwielbiam krakowski rynek jest to miejsce, które najchętniej odwiedzam będąc w okolicy. Doskonałe miejsce do obserwacji ludzi, promieni słonecznych odkrywających sukiennice I kamieniczki. Stukotu końskich kopyt, gęsto zastawionych stolików wielu kawiarni. Szum tłumu ludzi, od którego zazwyczaj uciekam, ale nie tu. Tu po prostu uwielbiam ten klimat.
Wyjazd do Krakowa to jednak wyzwanie dla kogoś mieszkającego na drugim końcu Polski. A może by polecieć samolotem, ale nie, niestety takiej przystępnej opcji brak.
Zostaje inna. Nocny pociąg, do wyboru wagon sypialny albo kuszetka. Zwykle wybieram kuszetkę, której wygoda pozstawia wiele do życzenia, bo ma twarde materace. Kuszetka załatwia też sprawę dwóch noclegów – bo w te i z powrotem śpię w pociągu.
Wyjazd w piątek wieczorem, i nad ranem, o bardzo przyzwoitej ósmej z kwałkem – Kraków jest twój. Twój i miliona innych turystów. Dlatego ja lubie rozwiązanie trochę bardziej ekstremalne, pociąg popołudniowy i Kraków jest mój i tylko mój o szóstej nad ranem.
Kraków od rana
Kraków o tej porze sprawia wrażenie wymarłego. Gdy w porannym chłodzie, spacerowym krokiem, zamierzam ku głównemu rynkowi zaczynają mnie otaczać głosy i zapachy miasta. Samochód z piekarni rozładowujący aromatyczne świeże bułki. Pani z kiosku rozkładająca gazety, zapach farby drukarskiej lekko unosi się w rześkim powietrzu poranka. Na zakręcie skrzypi prawdopodobnie pierwszy tramwaj tego dnia.
Rynek, jest tym razem zastawiony samochodami dostawczymi. Służby oczyszczania miasta pracują intensywnie. Bruk zmywany jest silnym strumieniem wody, kropelki lekko unoszą się w powietrzu; śmietniki są opróżniane, a słynne krakowskie gołębie…. Jak zwykle mają wszystko w nosie, er, dziobie i po ucieczce spod kół i strumienia wody szybko wracają na swoje miejsca.
Przystaję tu na chwilę obserwując pobudkę i poranną toaletę rynku. Ruszam w kierunku zamku na Wawelu, który o tej porze jest dziwnie pusty w porównaniu z tradycyjnym tłumem turystów.Wykorzystuję ten moment by zrobić zdjęcia pustego placu. Zwiedzam każdy ogólnodostępny zakątek, obserwuję smoka czekając aż zionie ogniem.
Śniadanie najważnieszy posiłek dnia? Nie w Polsce o 7 rano!
Znalezienie knajpy, która nie byłaby McDonaldem, otwartej o 7 rano i w dodatku dającej coś śniadaniowego do jedzenia jest trudne. Najwcześniej otwierają się zwykłe piekarnie, ale ja poluję na jedną, która wpadła mi w oko w trakcie poszukiwań miejsca do zjedzenia w Krakowie.
Charlotte-francuska piekarnia przy placu Szczepańskim, w dniu powszednim otwierająca swe podwoje z wypiekami o odpowiedniej dla mnie porze. Od progu witają mnie świeże zapachy i długi, duży, lekko wklęsły, stary stół. Oprócz niego są także mniejsze stoliki, jednak miejsca przy nich są już zajęte. Panowie po drugiej stronie stołu uśmiechają się przyjaźnie znad croissantów z dżemem, gdy siadam naprzeciwko. Po sympatycznych uśmiechach, ubiorze i zachowaniu z miejsca widać, że to obcokrajowcy. Co potwierdza jeden z nich po angielsku pytając jaki rodzaj herbaty piję. Knajpa jest bardzo sympatyczna, obsługa uprzejma i fajna, a jedzenie, och jedzenie jest pyszne.
Oczywiście na wędrówkę po Krakowskich uliczkach biorę sobie świeże pieczywo na drugie śniadnie.
Moje ulubione krakowskie miejsca
Poza rynkiem, na którym spędzam zazwyczaj najwięcej czasu, jest jeszcze pare miejsc, które lubię odwiedzić.
Krakowskie planty – czyli park okalajacy stare miasto powstały w miejscu murów obronnych. Doskonałe miejsce by przysiąść na przerwę i odetchnąć od zgiełku.
Obowiązkowo także przejście się nad Wisłą, i to najpierw od strony przeciwnej do Wawelu, Bulwarem Podolskim a następnie Bulwarem Wołyńskim. Dlaczego tak? Bo najpierw ide pokonać rzekę przy pomocy Kładki Ojca Bernatka. Kładka jest pieszo-rowerowa i każdy ma swój pomost. Łączy dzielnicę Kazimierz z Podgórzem. Na kładce ostatnio nawet spotkałam fajną instalację artystyczną.
Uwielbiam jak rano, mimo dużego ruchu na mostach, tu jest tylko paru biegaczy i rowerzystów. Nawet o wczesnej porze. Tu wszystko wydaje się ciche i spokojne.
Wracając na rynek – nowe miejsce to tarasy na sukiennicach. Dwa bo jeden należy do muzeum, a drugi do kawiarni. Która notabene dość szybko się zapełnia I nie pozawala wstawić nosa by tylko zrobić zdjęcia. Widok wynagradza wszystko. To chyba moje nowe ulubione miejsce.
Podziemnie muzeum – czyli oddział Muzeum Historycznego Miasta Krakowa – Rynek Podziemny . Warte obejrzenia, tylko trzeba zarezerwować sobie bilet.
Co jeszcze warto zobaczyć lub zrobić
Bazylika Mariacka – nie dość że grają hejnał, to mają najfajniejszy sufit w okolicy.
Free Walking Tours – w wielu językach, więc jak macie znajomych inno niż polsko języcznych można się wybrać. Prowadzą wycieczki po Starym mieście, a także Kazimierzu. Wycieczki są darmowe i trwają od 2-3 godzin, jeśli wam się spodoba napiwki dla przewodników są jak najlepiej widziane. Jeśli jesteście podróżnikami na niskim budżecie – nie zapomnijcie podziękować i najlepiej podzielcie się informacją ze znajomymi.
Kopalnia Soli Wieliczka – miejsce zawsze interesujące, dla każdego małego i dużego
A w ogóle to po prostu najlepiej się pokręcić do okoła i iść tam gdzie coś wpadnie wam w oko 🙂 Macie cały weekend.